Młodość karmi się snami, starość wspomnieniami
Długi weekend już prawie za nami. W czwartek Marcin ze starszą trójką, blachą placka, kiełbaskami i dwiema torbami z zapasowymi rzeczami pojechał na spotkanie ze znajomym z za chwilę byłej pracy. Dzieci wróciły zachwycone zwierzętami i pertraktują nabycie kolejnych “domowych” zwierzątek. Mają w tej chwili parcie na gekona i żaby. Jestem odrobinę strwożona, gdy słyszę od Brunona – mamusiu, ale tam były też pająki i one naprawdę są takie słodziutkie! Ja jestem jednak odmiennego zdania i wizja sąsiadowania przez ścianę ze słodziutkim ptasznikiem białokolanowym, czy czerwonoodwłokowym nie wchodzi w rachubę. Z ciekawości jednak sprawdziłam ceny tych stworów i się zdziwiłam. Ptasznik jest w cenie dwóch litrów lodów od Kroczka. Tak więc – lody od Kroczka tak, rzekotki tak, pająki nie, nie, nie.
Zbierając do kupy uroczystości majowo-czerwcowe, czyli Dzień Mamy, Dziecka, naszą dziesiątą rocznicę ślubu i zbliżający się Dzień Ojca chciałam wybrać zdjęcia i zrobić rodzinie jakąś fotopamiątkę. Zadanie to okazało się trudne, utknęłam w roku 2017. Co otworzę katalog ze zdjęciami z któregoś tam roku, cała rodzina stoi za plecami i zaczyna się – a pamiętasz…
Zazwyczaj jest tak, że “a pamiętam”, a jeśli nie pamiętam, Marcin wertuje wpisy z mojego zarchiwizowanego amebowa no i sobie przypominamy to i owo.
Jeśli wziąć na poważnie zawarte w tytule przysłowie, to mam niezbity dowód na to, ze starość się skrada. Ja uwielbiam wspominać.
A to śmiejemy się z maskotki kaczki, z którą Florka nie rozstawała się przez dobre 3 lata. A to wspominamy wyjazdy do naszego ukochanego Helu. Jeszcze gdzie indziej na zdjęciach uwieczniony jest pierwszy lód w wafelku, tak wyczekiwany przez cały czas trwania alergii pokarmowej. Poza tym cała masa innych wspomnień – ulubione zabawki, ubrania, potrawy. Nagromadziło się tego dużo.
Tak więc wydrukowania fotopamiątki jeszcze nie zleciłam, ale wraz z dziećmi zrobiliśmy szybciutko kilka kolaży. Przez to, że nie zachowałam chronologii, dzieci czasem mają wątpliwości, kto też na danym zdjęciu jest uwieczniony.
Chwila odpoczynku, jaką mieliśmy pozwala złapać oddech, ale zawsze jest to związane z koniecznością gonitwy i nadrabiania tego, od czego się odpoczywało. Lista klientów oczekujących na obliczenia znów dobija do 20 osób, więc koniec żartów, od rana znów praca wre.
A moje marudzenie, że dzieci ciągle takie małe i one już NIGDY nie urosną, Marcin obśmiał – i słusznie. Florka wyciągnęła mnie na przejażdżkę rowerową i zaliczyła swoje pierwsze 10 km. I to po niełatwej nawierzchni i bez żadnego przystanku. Czas zmienić jej rower na większy. Do tego zdała swój pierwszy egzamin z angielskiego, z którego uzyskała wynik bardzo dobry. Jesteśmy dumni i wzruszeni, bo to jest przeżycie, gdy dziecię w progi szkolne idzie.
Jaśminie rusza się pierwszy ząb, powinnam się więc rozejrzeć za jakąś niespodzianką od wróżki zębuszki. Brunon już PRAWIE bez bocznych kółek jeździ, mam nadzieję że trzy dni wystarczą, żeby już samodzielnie śmigał po działce. A Gucio? Gucio z coraz większym zapałem pokazuje swój sprzeciw odnośnie wszystkiego. Jest egzekutorem truskawek i pomidorów – je, dopóki ze stołu nie znikną. No i wygląda na to, że kupiona dwa tygodnie temu paczka pampersów, jest dla Gucia ostatnią. 15 miesięcy skończone, do matki swej mówi po imieniu, zjada wszystko – od śledzia po ogórki kiszone, kto to widział, żeby taki mężczyzna z pieluch korzystał. Jak dorosłość, to dorosłość.
Ala
Zdjęcia są przepiękne ♥️♥️♥️ , takie naturalne, aż śmiech z nich słychać. Czy robisz zdjęcia innym, czy tylko swojej rodzinie?
Miło mi, że podobają Ci się nasze zdjęcia 🙂 A odpowiadając na Twoje pytanie – robię zdjęcia tylko naszej rodzinie. Myślę, ze to, iż czujemy się ze sobą swobodnie powoduje, że są naturalne, radosne, bez śladu spięcia i pozowania. Pozdrawiam