Rupi Kaur i postrzyżyny
Uwielbiam takie dni jak ten – rodzinne, bez pośpiechu, spędzone na samych przyjemnych zajęciach. Cieszę się nawet, że sobota zaczęła się tak wcześnie, bo już chwilę po godzinie 05:00. Gucio obudził się i tak głośno domagał wstania i zabawy, że po kwadransie byliśmy w łóżku z całą czwórką dzieci. Najpierw myślałam, że się rozpłaczę, ale chęć natychmiastowego napicia się kawy pomogła mi stanąć na nogi. O 06:05 zaczęłam robić śniadanie w kuchni spowitej delikatnym zapachem wczorajszych faworków, o 06:35 Gucio stłukł pierwszy talerz, po około 7 minutach kolejny. Na moje stwierdzenie, że jestem za słabo obudzona na takie atrakcje, Marcin włożył mi w dłonie kubek wypełniony kolejną kawą z mlekiem i wysłał z powrotem na górę.
Otworzyłam okno i zagrzebałam się w pościeli pachnącej dziećmi. W żołądku chlupało mi pół litra kawy, nozdrza wypełnił zapach zimnej wilgoci. Zwiotczałam szczęśliwa, a po pół godzinie wstałam z wigorem, jaki matka małych dzieci musi w sobie mieć. Wigor ten został podkręcony przez faworki, których kilka sztuk wyszarpnął Marcin z łapczywych dziecięcych łapek i przyniósł nam do sypialni w celu konsumpcji.
Jak mi się wczoraj fajnie z dzieciakami robiło chruściki. Dziewczyny formowały faworki, ja smażyłam, a Brunon pudrował. Gucio też miał swój wkład, a jakże – najpierw wędrował pomiędzy naszymi nogami, a potem dokładnie zlizywał cukier puder z faworka, ciskał oblizanym o ziemię i sięgał po kolejny 🙂
Ale wracając do dnia dzisiejszego – ogłaszam, że wreszcie dotarłam do fryzjera. Udało się! I to bez przekładania. Miałam babskie wyjście z córkami, które od pewnego czasu domagały się zmiany fryzur. Tak więc rachu ciachu i posypały się włosy.
No i przechodzimy mało płynnie do Rupi Kaur i jej zbioru „Mleko i miód”. Pamiętam, że polecano kiedyś tę książkę w „Twoim Stylu”. Pamiętałam tytuł i okładkę, nie pamiętałam co jest w środku. Kiedy w minioną sobotę Sandra zaprosiła mnie na książkową wymianę, z chęcią zabrałam jej z półki „Mleko i miód”. Tomik połknęłam w dwa wieczory, bardzo dawno nie czytałam wierszy. Jakie one są? Jedne to dwuwersowe myśli, inne dłuższe, ale żaden mnie nie zmęczył. Są bardzo kobiece i bardzo prawdziwe. Niektóre bardzo smutne, inne przepiękne, jeszcze inne dość toporne. Niektóre jakby o mnie, niektóre jakby pisane do mnie.
W Huffington Post napisano, że „Mleko i miód” to zbiór wierszy, który każda kobieta powinna mieć na swoim nocnym stoliku. Nie wiem, czy każda powinna, ale ja na pewno chcę mieć „Mleko i miód”. To takie silne kobiece ramię podane innym kobietom. Ponieważ jestem ciekawa autorki, to zdążyłam już sobie zamówić Pakiet Rupi Kaur (z Taniej Książki tutaj), który zawiera w sobie właśnie „Mleko i miód” oraz „Słońce i jej kwiaty”.
Marcin zrobił kolację dzieciom, a mi przyniósł kanapki i herbatę, żeby milej mi się pisało. Na godziną 20:00 dnia 18 stycznia ogłaszam u nas sielankę. Fajnie, że jeszcze wieczór przed nami.
Na koniec pozwolę sobie zacytować Rupi Kaur:
„wszystkie rodzimy się takie piękne
największą tragedią jest przekonanie że to nieprawda”
Ala
Takie dni są jak aksamit,cieszę się z Waszego relaksu.A nowe fryzury są fantastyczne!